2. 12. 2014

Temat: Owoce poznania Boga

Teksty: Iz11,1 – 10; Ps 72, 1 - 2. 7 - 8. 12 – 13. 17; Łk10, 21 – 24

         Moi kochani, łyk wiedzy często może doprowadzić do utraty wiary, ale kto wypije kielich wiedzy do końca na dnie tego kielicha zobaczy z pewnością Pana Boga.  Tę prawdę potwierdza bardzo wielu naukowców, którzy na początku zachwyceni, zafascynowani swoimi odkryciami, mówili, że nie potrzebują już Pana Boga, oni są samowystarczalni i wszystko potrafią wyjaśnić i wytłumaczyć, a im więcej się zagłębiali w jakiś dany temat, im więcej było pytań, a coraz mniej odpowiedzi to okazywało się, że przez tą pokorę, którą nabywali poznawali Boga, wracali do Pana Boga.

         Mi drodzy, właśnie dzisiaj Słowo Boże nam mówi o tym, jak bardzo pokora i znajomość Pana Boga się ze sobą łączy, jak wielkie są owoce poznania Pana Boga. 

         Stoi dziś przed nam, tak jak kiedyś przed apostołami Pan Jezus rozradowany w Duchu Świętym i dziękuje. Dziękuje swojemu Ojcu za to, że zakrywa „te rzeczy” –  jak mówi –  przed mądrymi i roztropnymi tego świata, a odkrywa je przed prostaczkami. Zastanówmy się przez chwilę, przed kim właściwie i co zakrywa Pan Bóg, co to są „te rzeczy” i dlaczego w ogóle przed kimś coś zakrywa - Ten, który przecież od początku chciał się dawać poznać, chciał się objawiać. Od stworzenia świata Pan Bóg poprzez Adama i Ewę później Abrahama, Noego, Mojżesza, proroków, cały naród wybrany pragnie ciągle dać się poznać. 

        Pragnie, aby poznano jego miłość, jego prowadzenie. Co to znaczy „poznać”? Poznać to coś więcej niż przedstawić swoje imię. W języku biblijnym to nie tylko dać poznać swoje cechy charakteru, właśnie w Biblii tym słowem „poznać” oznacza się relacje najgłębsze, najbardziej intymną więź między mężem a żoną, i tym samym słowem mówi się o tym, że Bóg pragnie dać się poznać człowiekowi. Poznać zatem to się zjednoczyć, zjednoczyć całkowicie. Pan Bóg pragnie, abyśmy się z Nim zjednoczyli. Gdy lud Starego Testamentu otrzymywał od Boga prawo, bał się tych znaków, grozy, błyskawic, strasznych znaków. Myśleli, że tego nie wytrzymają, prosili Mojżesza, by on przekazywał im Boże Słowo, bo myśleli, że ten kto zobaczy Pana Boga nie będzie mógł żyć dalej. 

       Takie przeświadczenie jest także i dla nas podobne. Komu Bóg daje się raz poznać ten umiera, umiera w nim stary człowiek, nie może już żyć tak, jak dotychczas.

       Dzisiaj słyszymy, jak Pan Jezus dziękuje za swoich uczniów. Popatrzmy na tych apostołów, na tych uczniów, którym Ojciec objawił swoją chwałę. On dał się poznać. Poznać dał się przez to, że mogli zobaczyć miłość Ojca, mogli zobaczyć tą jedność Ojca i Syna i Ducha Świętego. Jak bardzo się zmienili, zmienili się apostołowie w trakcie, kiedy byli blisko Pana Jezusa, kiedy się w Niego wpatrywali, kiedy byli coraz bliżej Jego nauki i jaki przełom dokonał się w nich, kiedy spotkali Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy stali się nieustraszonymi głosicielami prawdy. Bo kto pozna Jezusa, a przez Niego Ojca i Ducha Świętego, nie może już pozostać takim, jakim był dotychczas. On ukocha Boga, on się zmieni.

       Moi kochani, dzisiaj słyszymy, jak Pan Jezus mówi: szczęśliwe twoje oczy, szczęśliwe wasze oczy. Mówi to do apostołów, którzy dopiero co wrócili z nauczania, z pięknego doświadczenia, jak bardzo Bóg przez nich działa, jak przez nich leczył, uzdrawiał, uwalniał od złych duchów. Kiedy św. Łukasz zapisuje te słowa w Ewangelii to ma w pamięci także już ten obraz Kościoła apostolskiego w pierwotnym Kościele, kiedy widzi, jak wielkie rzeczy działa Pan Bóg właśnie przez apostołów, przez niego także. Doświadczyli oni tej mocy, łaski Jezusa, która się objawia Ducha Świętego w różnych znakach, charyzmatach pierwotnego Kościoła. 

       Moi kochani, także dziś, do mnie i do ciebie mówi Pan Jezus: Szczęśliwe twoje oczy, szczęśliwe twoje oczy, które znają ten cud spotkania z przemieniającą Bożą łaską. Kiedy nie tyle, jako świadek wydarzenia, choćby bardzo pięknego, głośnego, ale jesteś tym, który osobiście doświadcza, że Bóg cię przemienia, że przemienia twoje serce. Przychodzisz do Pana Jezusa z wielką ufnością, z wielkim zawierzeniem, bo widzieć i słyszeć Jezusa, a przez Niego Ojca i Ducha Świętego to jeszcze nie oznacza poznać, to nie oznacza jeszcze doświadczyć pójścia za Nim. 

       Bo dlaczego cały naród wybrany nie poszedł za Jezusem, został nie poruszony, dlaczego Pan Jezus nie wywarł na niego wpływu? Bo poznanie Jezusa zawsze jest łaską od Ojca przez Ducha Świętego i zawsze można poznać go po owocach. I dopiero, kiedy przychodzimy na taką mszę świętą, jak dzisiaj, nie tylko posyłając kogoś, nie tylko licząc na to, że właśnie tutaj dokona Pan Jezus wielkiego cudu, uzdrowienia, czy jakiejś konkretnej łaski dla kogoś, na kim nam tak bardzo zależy, ale kiedy jeszcze mocniej będziemy pragnąć, żeby Pan Jezus zaczął działać we mnie, zaczął przemieniać moje serce, wtedy to poznanie Pana Jezusa, poznanie Boga we mnie zacznie wydawać owoce. 

      Myślę, że każdy z nas potrzebuje takiego momentu w swoim życiu, takiego doświadczenia przemieniającej Bożej łaski, kiedy zaczynamy widzieć, że Pan Bóg rzeczywiście działa. On przemienia moje serce, On przemienia to, co było obumarłe teraz w bardzo żywe, przemienia i prowadzi mnie dalej do siebie. O takich pięknych owocach poznania Pana Boga słyszymy dzisiaj w pierwszym czytaniu, z księgi proroka Izajasza. Oto przyszły król, napełniony Duchem Pańskim, z jego darami – mówi Izajasz – przyniesie pokój, sprawiedliwość, przyniesie harmonię, pojednanie, przyniesie ochronę przed złem. Taki piękny obraz raju, ale wszystko to dlatego, że kraj ten napełni się, jak pisze, znajomością Pana.

      Moi drodzy, jakże bardzo ważne jest to, żebyśmy tutaj, właśnie dzisiaj, w czasie tej Eucharystii zapragnęli napełnić się znajomością Pana, znajomością Tego, który mnie kocha, który mnie prowadzi, który pragnie mojego szczęścia, by On znowu dotknął mojego serca, by je przemienił, aby je jeszcze bardziej do siebie zbliżył. 

      Czego oczekuję dzisiaj przychodząc na tę Eucharystię, czy pragnę spotkać, czy pragnę zobaczyć żywego Jezusa, czy On dzisiaj rozraduje się moją prostotą, moim otwarciem na Jego dary, czy będę właśnie takim prostaczkiem, o którym mówi dzisiaj Pan Jezus w Ewangelii, który nie boi się tego, aby do niego wszedł Pan Jezus, nawet kiedy wydaje mi się to trudne, kiedy mi się wydaje, że wszystkie trudy mojego życia tak mnie przerastają, że nie mogę o niczym innym myśleć tylko właśnie o tych swoich bólach, trudach i kłopotach? Ale właśnie owocem tego spotkania z Jezusem nich będzie nasze pojednanie, nasza większa wolność od różnych złych wpływów, skutków grzechu, nasza większa jedność z moimi bliskimi, jeszcze głębsze zawierzenie. Wtedy to poznanie Pana Jezusa, które tutaj się dokonuje będzie także owocowało dla tych, dla których chcemy tutaj wiele wymodlić. 

      Stań teraz drogi bracie i siostro przed Panem Jezusem z całą, na jaką cię stać prostotą, pokorą, z dziękczynieniem, zawierzeniem, bo to jest właśnie ta chwila, w której On dzisiaj odsłania ci kolejny raz rąbek swojej tajemnicy, pragnie dokonywać cudownych znaków w twoim sercu, pragnie dokonywać wielkich dzieł, także przez twoje życie, przez twoje posługiwanie, przez twoje pójście do innych.


3.02.2015

Temat: Wiara i uzdrowienie

Teksty: Hbr 12,1-4; Ps 22,26-28. 30-32; Mk 5,21-43

        Moi kochani, my wszyscy tutaj zgromadzeni w tej wspólnocie Eucharystycznej właśnie na tej modlitwie o uzdrowienie jesteśmy podobni też do tego tłumu ludzi, którzy gromadzą się wokół Jezusa, którzy jak mówi ewangelista „zewsząd Go ściskali”. My ze wszystkimi tymi bagażami naszych różnych intencji, naszych próśb, naszych trosk, naszych próśb o uzdrowienie, o uwolnienie, o umocnienie jesteśmy podobni do tych ludzi.

        Wiemy jednak, że nie wystarczy być podobnym do tego tłumu. Jak widzimy, w tłumie cisnących się do Jezusa, z tej sceny dzisiejszej Ewangelii tylko dwie osoby doświadczyły mocy uzdrawiającej, ożywiającej Pana Jezusa. Te dwie osoby, które spotkały Go tak osobiście. Słyszymy to słowo „przyjdź” od przełożonego synagogi i ta myśl nawet nie wypowiedziana głośno kobiety cierpiącej na krwotok: „żebym się choć Jego płaszcza dotknęła”. Właśnie te dwie osoby: Przełożony synagogi i ta kobieta doświadczyli takiej sytuacji przyparcia do muru - tak mówimy, kiedy wydaje się, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia. W takiej sytuacji, w takiej determinacji te osoby były zdolne zobaczyć w Jezusie zbawiciela, lekarza, ożywiciela. To ich wołanie było indywidualną rozmową z Jezusem. Było to też dla nich podjęcie decyzji. Oni wtedy podjęli decyzję - kim dla nich jest ten, któremu chcą w tym momencie zaufać?

        - Moja córeczka dogorywa, połóż ręce, ocal, będzie żyła – mówi przełożony synagogi. Ileż w tym jest ogromnej wiary, i u tej kobiety po dwunastu latach wyniszczającej choroby jeszcze bardziej upokarzającej, bezowocnej terapii u różnych lekarzy, rujnowania swojego majątku, upokorzeń. Ona na widok Jezusa pokonuje wstyd, naraża się też na oskarżenie o złamanie rytualnej czystości - nie wolno było kobietom w takim stanie zbliżać się do innych ludzi. I właśnie wtedy ona woła: będę zdrowa - po tylu latach, po tylu upokorzeniach, tylu wydawałoby się bezowocnego leczenia, bezowocnej troski o to, żeby wyzdrowieć ona ciągle woła – będę zdrowa, będę zbawiona. Tak też tłumaczy się to słowo greckie użyte w tym kontekście – zdrowa i zbawiona. 

        - Tylko się Go dotknę, tylko dotknę Jego płaszcza – Widoczny jest tutaj ciekawy szczegół. Owa kobieta płaszcza dotyka się nie tylko dlatego, żeby nie narazić Jezusa na nieczystość, bo jakby się dotknęła ciała Pana Jezusa wtedy On stałby się wg. przepisów prawa żydowskiego nieczysty, ale dotknięcie płaszcza ma jeszcze jedno ogromne znaczenie, bo wtenczas ten płaszcz to był tzw. płaszcz modlitewny. Pobożni Żydzi szyli go wtedy, kiedy się modlili. Dotkniecie frędzli tego płaszcza Pana Jezusa było jakby dotknięciem modlitwy Jezusowej, ona znała siłę modlitwy, ona wiedziała, jak bardzo ważna jest modlitwa Jezusowa, jaką ona ma ogromną moc. Tak bardzo w to wierzyła i widzimy, jak bardzo wiąże się tutaj ta wiara z modlitwą. Wiara, która uzdrawia, przemienia. Ważne jest też, żeby zauważyć na co była chora ta kobieta. Upływ krwi, krwotok był dla ówczesnych ludzi także symbolem upływającego życia, uchodzącego życia. Krew była symbolem życia. To jest taki symbol grzechu. Grzech ukazany jest, jako powolna śmierć, upływające życie; i właśnie wobec grzechu i wobec śmierci człowiek staje jako bezradny i on musi dotknąć się płaszcza Pana Jezusa, więc zacząć się modlić. Dopiero to może go wyzwolić, może go ocalić.

        Ileż moi drodzy także i w naszym życiu jest takich doświadczeń, kiedy odzyskujemy pokój, kiedy odzyskujemy siłę, umocnienie, uzdrowienie, właśnie wtedy, kiedy zaczynamy zbliżać się do Pana Jezusa, kiedy zaczynamy Go wołać, kiedy podejmujemy taką decyzję, żeby przyjść do Niego osobiście, żeby Go spotkać, żeby odpowiedzieć na Jego wezwanie.

        Pewna kobieta, która na wózku inwalidzkim była już od 20 lat przez cały ten czas nigdy nie prosiła o uzdrowienie, ale ciągle dziękowała. Dziękowała za uzdrowienie, mimo że cały ten czas była na wózku. Ale kiedyś po 20 latach wstała z tego wózka uzdrowiona. Przyjęła to, jako coś naturalnego, bo ona ciągle była przekonana o tym, że kiedyś Pan Jezus da jej tą łaskę zdrowia. 

        Podziękuj dzisiaj Panu Jezusowi drogi bracie, siostro za taką sytuację być może bardzo trudną w twoim życiu, która właśnie tutaj, dzisiaj cię doprowadziła do osobistego spotkania z Jezusem, naszym Panem, naszym Zbawicielem do tego, że dzisiaj ogłaszasz Go jeszcze raz swoim osobistym Zbawicielem, że możesz Mu całkowicie na nowo zaufać.

       Tak pięknie dzisiaj do tego nas wzywa także w pierwszym czytaniu autor listu do Hebrajczyków, który mówi: biegnij wytrwale, odkładając ciężar, grzech. Jest więc to też nasza decyzja pójścia tak bardzo blisko do Pana Jezusa i wiąże się ona najpierw z odłożeniem tego, co jest naszym ciężarem,  grzechem, a więc najpierw mamy się nawrócić.

       Dlatego dzisiaj warto sobie na to pytanie odpowiedzieć: Jaki ja jeszcze ciężar w sobie noszę, który mi przeszkadza w umocnieniu wiary, w umocnieniu zaufania? Co mam dzisiaj odrzucić, zostawić, czy jest to moja niewdzięczność, moja ślepota (także na to, co już otrzymałem od Boga), za jakie dary ja jeszcze nie podziękowałem? Czy nie jest to jakiś żal, jakaś złość, brak przebaczenia, a może jest to rozgoryczenie na tą sytuację, którą w tej chwili przeżywam? Z jaką wiarą wołasz dzisiaj o łaski dla siebie, dla swoich bliskich, czy patrzysz na Pana Jezusa, jako rzeczywiście swojego Pana i Zbawiciela? Czy chcesz dzisiaj Go spotkać, chcesz Go uwielbić? Jak mówił też autor listu do Hebrajczyków - On prowadzi cię w wierze, On ją wydoskonala, dlatego popatrz na Niego, popatrz na Jego przykład wytrwałości w przeciwnościach, popatrz na krzyż, popatrz na miłość Bożą, zobacz, jaki On jest i bądź wtedy blisko Niego, uwielbiaj Go, ogłaszaj Go swoim Panem, a staniesz się mocny, sam nie ustaniesz złamany na duchu walcząc przeciw grzechowi.

        Moi drodzy, tylko takie rzeczywiste spotkanie z Bogiem może nas wyleczyć z grzechu i śmierci, ale musi to być spotkanie osobiste, nie takie, jak w tłumie. Patrz na Jezusa, On dzisiaj wychodzi ci naprzeciw, wychodzi w tym słowie, które słyszysz, w swoim ciele, w swojej krwi. Dzisiaj przyjdzie także w swoim błogosławieństwie indywidualnym. Wsłuchaj się w Jego głos, głos do ciebie kierowany. „Nie bój się, tylko wierz” mówi dziś Pan Jezus, wsłuchaj się w te słowa, „wstań”, jak do tej dziewczynki umarłej, „twoja wiara cię ocaliła”. Amen