5.01.2016
Temat: Wstań i idź
Teksty: Iz 60, 1-6; Ps 72, 1-2. 7-8. 10-11. 12-13; Ef 3, 2-3a. 5-6; Mt 2, 1-12
homilia: ks. Zbyszek
Dzień niezwykły, dzień, który posiada niezwykłą nazwę. „Objawienie Pańskie” (która zastąpiła bardziej swojsko brzmiącą nazwę „Trzech Króli”) – nazwa ta tchnie trochę patosem i archaicznością. Może to słowo nabierze nieco życia, gdy skojarzymy je z łacińskim „revelatio” (lub angielskim „revela-tion”), gdzie oznacza odsłonięcie czegoś do tej pory zakrytego, zdarcie zasłony, a odwołując się do dosłownego tłumaczenia – „prawdziwą rewelację”.
Dość trudno odnieść do Boga słowo „rewelacyjny”, czy olśniewający. On jest raczej w naszym przekonaniu doskonale znany, zwyczajny, przypomina przeciętnego aktora telenoweli, do którego twarzy zdążyliśmy się przyzwyczaić, znamy jego gesty i kwestie, potrafimy przewidywać nawet jego losy. Pytamy samych siebie, czym jeszcze może Bóg za-dziwić nas, ekspertów od intensywnych przeżyć, którzy ostatecznie decydują o Jego obecności w naszym życiowym scenariuszu?
Dzisiejsze święto jest właśnie po to, abyśmy spoglądając na Boga, który wzrastał zamknięty jak w nasieniu w maleńkim dziecku, zachwycili się tą Potęgą, która przychodzi całkowicie słaba i bezbronna. Byśmy odkryli cud Miłości, która przychodzi tak nieoczekiwanie i delikatnie jakby bała się zbudzić ukochaną osobę. Przecież to zdarzyło się tak nie-dawno, a jednak dalecy jesteśmy od zadziwienia. Czekamy wciąż na coś nowego, stukamy do drzwi nieba, które jakby zapomniało o naszej obecności i przez tysiące lat każe zachwycać się tą samą starą prawdą. Jeśli nikt nie otworzy, w końcu odejdziemy stąd znudzeni czekaniem, znudzeni życiem, coraz bardziej znudzeni sobą.
Może potrzeba nam odkrycia, że to wcale nie drzwi nieba pozostają zatrzaśnięte. Stoję wobec drzwi własnego serca. Bóg zrobił wszystko, co mógł. Przebył kosmiczne odległości stworzonych przez siebie światów, pokonał przepaści grzechu, zostawił swą wszechmoc i doskonałość, zabierając w drogę tylko to, co konieczne, miłość, która jako jedyna z nieskończoności mieści się w ludzkim ciele. Bóg stoi na progu naszego serca (jak ukochany z Pnp) i czeka. Prawda, która dociera do nas w ten naprawdę niezwykły dzień to alarm serca, wołanie: jeśli myślisz, że wszystko zależy tylko od Niego, to wiedz, że On zrobiwszy wszystko, czeka teraz na twoją wyciągniętą rękę, na otwarte drzwi, na twój krok. Przez całą historię człowieka biegnie wołanie Boga – „Powstań”. Słyszymy je dzisiaj w ustach Izajasza, który przeżywając cud wyzwolenia narodu z niewoli babilońskiej, krzyczy: „Powstań, podnieś swoje oczy!”, dość już niewoli, dość ochłapów szczęścia, które próbowałeś zbierać, dość spuszczonych oczu. Pan jest blisko ciebie. Może nie wiesz jeszcze, dokąd pójść, ale wstań i zrób pierwszy krok. Wówczas dokona się najprawdziwszy cud – Światło, które widziałeś dotychczas gdzieś na dalekim horyzoncie, wejdzie w twoje serce. Serce zmęczone oczekiwaniem, uśpione bezczynnością, skurczone egoizmem ogarnie radość życia.
Czyż nie do drogi wzywa nas dzisiaj Bóg? Wszystkie nasze drogi tęskniły za tą Drogą. Ten, który nas wołał, idzie razem z Nami, bo przecież niemożliwe jest, aby w którejś chwili życia pozostawił nas samych.
Czy ryzyko chwili, w której podejmuje się decyzję wyjścia na spotkanie Boga, nie jest prawdziwym Objawieniem? Każdy z nas słyszy dziś Boga wołającego: „Wstań i idź!” Dlaczegóż by nie podnieść oczu i nie pójść za Jego Światłem?
- Poprzedni artykuł
- Następny artykuł »»