• Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie

Jezus dał mi Nowe Życie - Teresa

Bóg troszczy się o wszystkich - Teresa

Świadectwo z udziału we Mszach Świętych - Tadeusz

Uzdrowienie z nałogu palenia papierosów  - Leszek

Cecylia chorowała na Alzheimera - córka

Bóg obdarzył nas upragnionym potomstwem - Małgosia

Bóg uratował moje oko - Emilia

Pozytywne wyniki koronografii - Michał

Pan Jezus uzdrowił Gosię

Pan uzdrowił mnie z trądziku różowatego - Maria

Otrzymałam nowe życie - Halina

Nie mam już bólu nadgarstka

Cierpiałam na silne bóle głowy 

Pan pokazał mi diagnozę - Ewa

 

 

Jezus dał mi Nowe Życie - Teresa

 3.01.2012

         Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Mam na imię Teresa. Chciałam się podzielić z wami tym, co Jezus dla mnie uczynił.

         Ktoś, kogo bardzo kochałam mocno mnie zranił. Zranienia były tak silne, że to nie pozwalało mi żyć. Pojawił się również brak wybaczenia. To zaczęło mnie niszczyć wewnętrznie. Prosiłam Boga, aby przywrócił mi życie, bo czułam się tak, jakbym była w śmierci. Gdyby się to prędzej nie zdarzyło nie uwierzyłabym, że można tak się czuć za życia.

         Chodziłam do pracy, wstawałam rano, kładłam się, ale w środku była pustka, nie było życia, nie było niczego.

         Prosiłam Boga każdego dnia i każdej nocy, aby przywrócił mi życie. Którejś nocy obudziłam się i wypowiadałam słowa na głos. Te słowa brzmiały "Talitha kum" tzn. "dziewczynko mówię ci wstań". To są słowa, wypowiadane przez Jezusa do córki Jaira, która była w śmierci, czyli Bóg wiedział, że jestem w śmierci.

         Od tego momentu wiedziałam, że Bóg pragnie mnie wyciągnąć z tego, nie wiedziałam jednak jak, ale wiedziałam, że potrzebuje na to czasu.

         Potem był kurs "Nowe Życie", Szkoła uzdrowienia wewnętrznego "Jezus" w Cieszynie, ale muszę powiedzieć, że cud zdarzył się dopiero na ostatniej mszy z modlitwą o uzdrowienie tutaj w Skoczowie w zeszłym miesiącu.

         Myślę, że człowiek nie jest w stanie opisać mocy Bożej, ani jego świętości i nie jestem w stanie tego przekazać, ani opisać, jak wtedy się czułam.

         Na początku była modlitwa, by Bóg napełnił nas wiarą tak silną, żebyśmy potrafili uwierzyć, że jest Bogiem żywym i że potrafi to uczynić tu i teraz. Bardzo z całego serca o to Boga prosiłam i tak się stało. Bóg napełnił mnie swoją mocą, nie jestem w stanie tego opisać, wiem że napełnił mnie tak mocno, że czułam to jakby od czubka głowy, aż po stopy. To było tak silne, że bałam się, że nie ustoję na nogach, że to wszystko widać na zewnątrz. Jednak byłam szczęśliwa, byłam wdzięczna Bogu, bo wiedziałam, że mnie dotyka.

         To trwało właściwie przez całe nabożeństwo, aż do Komunii Świętej. Nie miałam siły dojść do Komunii, ale prosiłam Boga, żeby jakoś mi pomógł. Wtedy w modlitwie uwielbienia na adoracji zrozumiałam, że nie ma słów ani tak pięknych, ani tak godnych, którymi mogłabym w jakiś sposób uwielbić jego wielkość, moc i świętość. Byłam tak tym wszystkim zadziwiona, że nie potrafiłam wypowiedzieć ani słowa. Jedyne co potrafiłam to na Niego patrzeć z miłością i wdzięcznością. Jestem Bogu za to bardzo wdzięczna. Chwała Panu!

do góry

Bóg troszczy się o wszystkich - Teresa

3.01.2012

       Chciałam podzielić się z wami jeszcze jednym świadectwem, które Pan Bóg również uczynił w moim życiu niedawno.

      Przed pracą często chodzę na adorację Najświętszego Sakramentu. Kiedyś czytałam Pismo Święte i podeszła do mnie nieznana mi siostra zakonna i poprosiła, abym przyjęła od niej różaniec i na nim się modliła. Nie chciałam tego zrobić, bo mówiłam, że już mam tyle różańców i one mi wystarczają, ale ta siostra tak mocno nalegała, że zgodziłam się.

       Na następny dzień przed pracą znowu wstąpiłam na adorację i otrzymałam rozeznanie, że mam się modlić na tym różańcu za wszystkie intencje miłe sercu Bożemu.

       U nas wtedy były rekolekcje i mogliśmy ofiarować za kogoś odpust zupełny. Wiedziałam od początku, że powinnam go ofiarować za osobę zmarłą, ale nie wiedziałam za kogo. Jednak wiedziałam, że jeśli Jezus czegoś chce to w którymś momencie nam o tym powie. W ostatni dzień rekolekcji ksiądz miał kazanie i mówił, że często możemy pomóc osobom zmarłym przez modlitwę. Wiedziałam, że to są słowa do mnie. Wypowiedział hipotetycznie jakieś imię, które dla niego nic nie znaczyło, ale po wypowiedzeniu tego imienia wiedziałam, że to jest ta osoba. Znałam tylko jedną osobę, która miała tak na imię, wtedy otrzymałam jasną myśl - teraz już wiesz, za kogo masz ofiarować odpust i za kogo masz się modlić.

       Zrozumiałam, że Bóg kocha nas bardzo zarówno tych żyjących, jak i zmarłych i chce każdemu z nas pomóc. Wiem, że ta osoba bardzo potrzebuje modlitwy, ponieważ w jej życiu było wiele zła. Zrozumiałam, że Bóg pragnie przywracać życie nie tylko nam tutaj żyjącym, ale także i tam. Nawet jeśli wydaje się nam, że już nic nie potrafimy zrobić dla naszych zmarłych, to jednak możemy coś uczynić, możemy się za nie modlić. Chwała Panu!

do góry

Świadectwo z udziału we Mszach Świętych - Tadeusz

       Szczęść Boże, mam na imię Tadeusz.

       Pozwólcie, że w skrócie przedstawię wam historię mojego uczestnictwa w Mszach świętych z modlitwą o uzdrowienie i jak mnie to zmieniło.

       Wszystko rozpoczęło się trochę ponad 2 lata temu, kiedy pierwszy raz wraz z moją żoną przyjechaliśmy do ks. Piotra na egzorcyzmy. Wtedy też ks. Piotr zaproponował nam, żebyśmy uczestniczyli w takiej Mszy i powiedział, że jest to coś wyjątkowego. Nie miałem wówczas pojęcia, jak będzie wyglądała taka Msza i czego mogę się spodziewać jedynie wiedziałem, że jest to Msza w jakiś sposób szczególna, ale nie wiedziałem, na czym polega ta wyjątkowość.

       Pamiętam, że kiedy pierwszy raz tu przyszedłem i słyszałem tą modlitwę jednoczesną, modlitwę w językach to, jak to się mówi „zostałem w butach”. Nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim myśleć. Wtedy pierwszy raz zobaczyłem, że Kościół (ludzie) wychwalają Boga w modlitwie jednoczesnej. Śpiew był radosny, że aż chciało się tańczyć. Następnie nastąpiła modlitwa językami i śpiew w językach. Ludzie wychwalali Boga własnymi słowami z podniesionymi do góry rękami. Wiecie, dla mnie to nie było coś normalnego. Ja nigdy się tak nie modliłem i nie wiedziałem, że tak można. Kiedy już spróbowałem się tak modlić, to się okazało, że w ogóle nie umiem, nawet w najprostszych słowach. Wydawało mi się, że wszyscy na mnie patrzą i słyszą, co ja mówię. A prawda była taka, że ręce miałem podkurczone, jak kurczak, a szeptałem tak cicho, że chociaż byłbym sam w kościele to i tak nie byłoby mnie słychać.

       Mimo tych wszystkich doświadczeń czułem się tam bardzo dobrze, miałem w sercu pokój, czułem radość i miałem ochotę to znowu powtórzyć. Dlatego wraz z żoną postanowiliśmy, że będziemy chodzić na tego rodzaju Msze z modlitwą o uzdrowienie.

        Nie trzeba było długo czekać na rezultaty. Jakieś pół roku później przestaliśmy oglądać telewizję, która była naszym pożeraczem czasu, a także pożeraczem naszej relacji z Bogiem (zobaczyliśmy, że warto zastanowić się nad stosunkiem czasu, jaki spędzamy przed telewizją, a czasem, jaki poświęcamy na rozmowę z Bogiem). Zaczęliśmy także prawdziwie odczuwać obecność Jezusa w naszym życiu i to, w jaki sposób w nas i za pośrednictwem nas działa. Otrzymałem dar języków, z którego na co dzień korzystam i nie wiem, jak mogłem się bez niego obchodzić, a także dar radości w sercu. Zacząłem również czytać Pismo Święte, ale też i prosić Duch Świętego o zrozumienie tego, co czytam.

        Pan Bóg zaczął zmieniać mnie, ale też i moje otoczenie.

       Dotąd u mnie w pracy było tak, że nie rozmawiało się na temat Pana Jezusa, nie było łatwo katolikowi, ale dzięki temu, że ja zacząłem uczestniczyć we mszach i temu wszystkiemu, co na nich otrzymałem, mogłem swobodniej rozmawiać na ten temat. Zaczęły się, więc rozmowy w pracy. Na początku było ciężko, ale dzisiaj nie mamy problemu, aby rozmawiać o Bogu i powiedziałbym, że osoby, które nie chcą rozmawiać są w mniejszości.

      Oprócz tego moja rodzina także zmieniła się bardzo. Dzięki temu, że mieliśmy możliwość zaświadczyć, zabrać rodzinę i pokazać im, jak wygląda żywy Kościół, moja siostra ze swoimi córkami, moja mama, brat ze swoją żoną, kilku moich znajomych i przyjaciół uczęszcza na Msze charyzmatyczne, a także bierze udział w różnego rodzaju rekolekcjach i seminariach, choć początkowo nie miałem żadnego znajomego, który uczestniczyłby w takiej Mszy.

      Mogę też powiedzieć, że od tego czasu wstąpiłem do wspólnoty, właśnie tutaj. Moja żona też jest we wspólnocie, innej. Mam trzech znajomych, którzy są w innych wspólnotach.

      Dziś chcę wam powiedzieć: jeżeli macie taką możliwość to zapraszajcie różne osoby, aby i one mogły doświadczyć tych wszystkich dóbr. Chwała Panu!

do góry

Uzdrowienie z nałogu palenia papierosów  - Leszek

3.07.2012

       Szczęść Boże, mam na imię Leszek. Chciałem wam powiedzieć, jak Jezus uwolnił mnie z nałogu, który przez lata był czymś, co mnie bardzo trapiło. Chodzi o nałóg palenia papierosów.  

       Sam nieraz próbowałem go rzucić, co mi się nie udało. Jeżeli tutaj są palacze to wiedzą, jak ciężko jest zerwać z tym nałogiem.

       Będąc tu kiedyś na mszy z modlitwą o uzdrowienie, bardzo prosiłem Jezusa, żeby ode mnie zabrał ten nałóg i żebym mógł funkcjonować normalnie bez tego. Od tamtej pory, po tej modlitwie, po tym oddaniu się Bogu po prostu przestałem palić, w ciągu jednego dnia i już pół roku nie palę. Chwała Panu!

Cecylia chorowała na Alzheimera - córka

7.08.2012

         Moja mama Cecylia choruje od 10 lat na chorobę Alzheimera. Choroba ta miała przebieg różny, ale niestety mimo zażywania leków choroba postępowała. Mama nie rozpoznawała najbliższych członków rodziny. Rok temu przestała chodzić. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, nie potrafiła już sama wstać z łóżka, mimo że dzień wcześniej weszła po schodach na czwarte piętro. Żaden specjalista nie potrafił podać przyczyny. Z osoby niezwykle energicznej, chętnej do pomocy, codziennie odwiedzającej Dom Boży i przystępującej do Komunii świętej zmieniła się w osobę wymagającą całkowitej opieki pielęgnacyjnej.

        Od początku była poddawana rehabilitacji, ale pani rehabilitantka jeszcze w lutym nie widziała iskierki nadziei na to, że mama wstanie na własne nogi.
        Ja, jej córka każdą Msze ofiarowałam w intencji mamy prosząc o jej uzdrowienie. I wydarzył się cud. W kwietniu moja mama wstała z łóżka. Obecnie chętnie chodzi przy pomocy chodzika. Rozpoznaje mnie i wnuczki, potrafi nazwać nas po imieniu. To dzięki Jezusowi mama chodzi, to On rozwiązał nasz problem. Chwała Panu!

do góry

Bóg obdarzył nas upragnionym potomstwem - Małgosia

 4. 09. 2012

         Mam na imię Małgosia, chciałam powiedzieć, jak wielkie rzeczy Pan Bóg uczynił w moim życiu.

         Jestem mężatką od kilkunastu lat. Od samego początku bardzo pragnęliśmy dziecka, ale nie było nam to dane.
         Okazało się, że istnieje jakiś problem. Od lekarzy dowiedzieliśmy się, że naszą jedyną szansą jest in vitro. Oczywiście tą możliwość odrzuciliśmy i zdecydowaliśmy się na adopcje. Mamy synka, który już ma teraz 7 lat.
         Ciągle było jednak we mnie pragnienie przeżycia macierzyństwa od samego początku. Tak się złożyło, że w 2007 roku trafiłam na kurs prowadzony przez księdza Przemysława Sawę i jego też pytałam, co mam robić. Powiedział, że mam to wszystko oddawać Panu Bogu, Jego woli i jeżeli do prawdziwej wolności będzie mi potrzebne, żebym urodziła to tak będzie, a jeśli nie, to kolejna adopcja.
         Tak też się stało, oddałam wszystko Panu Bogu. Na tym kursie była też msza z modlitwą wstawienniczą i wtedy tak szczerze oddałam tę sprawę Panu i poczułam prawdziwy luz.
         Po półtorej miesiąca okazało się, że jestem w ciąży. Urodziłam córeczkę. Urodziłam ją przez cesarskie cięcie i chociaż bardzo chciałam urodzić naturalnie, byliśmy przeszczęśliwi.
         Jednak Pan Bóg okazał nam jeszcze więcej łaskawości i dał mi drugą szanse. Zaszłam w ciąże, urodziłam drugą córeczkę, i już to był poród naturalny. Dla Pana Boga niema rzeczy niemożliwych. Chwała Panu!

do góry

Bóg uratował moje oko - Emilia

 6.11.2012

        Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Mam na imię Emilia, zawsze na mszach z modlitwą o uzdrowienie modliłam się raczej w innych intencjach niż swoje, ale od zeszłego roku, kiedy dowiedziałam się, że mogę stracić wzrok na jedno oko zaczęłam modlić się również za siebie.
      Od 2003 roku wewnątrz lewego oka dwa razy do roku robiły mi się wrzody. Było to bardzo bolesne i początkowo bardzo trudne do wyleczenia. Później, kiedy brałam więcej lekarstw to po dwóch, trzech tygodniach mi przechodziło na jakiś dłuższy czas czas. Od zeszłego roku wszystko się zmieniło, zaczęłam dostawać wrzody co 6 tygodni. Trzy tygodnie leczenia, tydzień przerwy i na nowo. Nawet, gdy byłam kiedyś w szpitalu w Bielsku powiedziano mi, że będę musiała w końcu zrobić przeszczep rogówki oka, bo mogę stracić wzrok. Dano mi wtedy odpowiedniej adres kliniki, gdzie mogłabym zrobić ten przeszczep.
      Tak więc, jak już wspomniałam, pod koniec zeszłego roku na mszach z modlitwą o uzdrowienie zaczęłam prosić Pana w swojej intencji, aby zechciał uleczyć moje oko. 
      Od września do marca miałam, co 6 tygodni te wrzody. W marcu, kolejny raz pojechałam do lekarza, był tam wtedy jakiś inny inny lekarz niż zawsze i nie dał mi więcej lekarstw, jak dotąd tylko jedne krople, a mimo to nagle wszystko się uspokoiło, przeszło i do dzisiaj mam spokój.
     Czekałam nawet co będzie, czy to wszystko się nie powtórzy, gdy dwa tygodnie temu zaczęła mnie boleć głowa, oko. Pojechałam wtedy do szpitala, jednak wewnętrznie byłam przekonana, że zostałam uzdrowiona i że to nie są te wrzody. Rzeczywiście, okazało się, że te bóle głowy i oka wynikają prawdopodobnie z przewiania. Po dwóch dniach to wszystko minęło, lekarz tylko stwierdził, że mam wiele blizn w oku po wrzodach. Dziękuję bardzo Panu za to, że mnie uleczył. Chwała Panu!

do góry

Pozytywne wyniki koronografii - Michał

6.11.2012

     Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Pan Bóg jest wielki. Na mszy świętej w październiku prosiłem Pana Boga o szczęśliwy przebieg koronarografii, na którą zostałem skierowany po serii wcześniejszych badań z tomografem komputerowym włącznie, które wykazały, że mam niedrożność naczyń krwionośnych. Poprosiłem też wystawienników z naszej wspólnoty o modlitwę w tej intencji.

     Kiedy znalazłem się na zabiegu, okazało się, że zabieg przeszedł pomyślnie i wynik był zaskakujący. Żyły, które miały być nie drożne okazały się czyste. Widziałem zdziwienie lekarza w czasie zabiegu i podczas wręczania mi wypisu. On jednak nie wiedział wszystkiego, czym się z wami dzielę, to Jezus uzdrawia! Poddałem się Jego łasce i jestem zdrowy Chwała Panu!

do góry

Pan Jezus uzdrowił Gosię

 4.12.2012

           Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,

      1.06.2011 roku 4-letnia dziewczynka Małgosia została przyjęta na oddział szpitala dziecięcego w Bielsku Białej. Lekarze nie wiedzieli co jej jest, słabła, miała bardzo słabe mięśnie, prawie już nie potrafiła chodzić. Nie mogła chodzić po schodach, a nawet wstać.
      Przyjęto ją na oddział. Badania jedne, drugie nic nie wykazały, nie wiadomo co jej było. W końcu zrobiono biopsję kręgosłupa, okazało się, że jest to zespół Guillaina Barre, bardzo rzadka i ciężka choroba. Podjęto leczenie, Gosia została przyjęta na oddział w środę, w sobotę zaczęła już przyjmować pierwsze lekarstwa. Niestety w niedzielę stan zdrowia bardzo się pogorszył, wymioty, bóle głowy, nie wiedzieliśmy co się dzieje, lekarze też nie wiedzieli co się dzieje, kolejne wątpliwości, kolejne badania. Poniedziałek nie przyniósł większych zmian.
      We wtorek przyjechałam do Skoczowa za namową mojej koleżanki Dorotki modlić się o zdrowie dla Małgosi. Niesamowite było to, że kiedy ksiądz czytał intencje tutaj przy ołtarzu o zdrowie dla Gosi wówczas przy mojej ławce drugi ksiądz znaczył znak krzyża Świętego. Było to niesamowite. Przeszła środa, czwartek i Gosia zaczęła stopniowo odzyskiwać siły, skończyły się bóle głowy, wymioty, było zdecydowanie lepiej. Po 10 dniach skończonej kuracji leków, kolejna biopsja i okazało się, że choroba się zatrzymała. Powiem tylko, że w najgorszym stadium tej choroby mięsień, jakim jest serce, może się zatrzymać.
      Dziś po roku Gosia już normalnie, jak wszystkie dzieci biega, skacze, tańczy i jest zdrową dziewczynką za co jestem bardzo wdzięczna Panu Bogu Chwała Panu!

do góry

Pan uzdrowił mnie z trądziku różowatego - Maria

4.12.2012

          Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

        Na imię mam Maria. Do złożenia świadectwa zainspirowała mnie inauguracja roku wiary, jak również wiem, że jestem winna wyrazić wdzięczność Panu Bogu i Jego najświętszej Matce za uzdrowienie, jakie się we mnie dokonało.
       Otóż od wielu lat cierpiałam na trądzik różowaty. Wyglądało to tak, że twarz moja była cała czerwono – różowa w krostach. Cały czas byłam pod kontrolą lekarzy, ale bez efektu. W codziennej Mszy Świętej i podczas modlitwy oddawałam to Panu Bogu przez wiele lat. Trzeciego maja w 2011 roku jak zwykle pojechałam na odpust do Najświętszej Marii Panny Królowej Polski do Pogórza. Odpust ofiarowałam tym razem za siebie i prosiłam o uzdrowienie. Był to pierwszy wtorek miesiąca. Wieczorem udałam się na Mszę Świętą z modlitwą o uzdrowienie do naszej kaplicy tutaj na Górnym Borze. Wówczas gościliśmy u siebie ojca franciszkanina, który po Mszy Świętej podchodził z Najświętszym Sakramentem od ławki do ławki i błogosławił nas.
       Na następny dzień rano niepewnie stwierdziłam, że chyba jestem jaśniejsza na twarzy, ale prędko się przywołałam do porządku, że to pewnie tylko moje pobożne życzenie.
       Następne dni pokazały, że dokonało się u mnie ewidentne uzdrowienie. Mija już 1,5 roku i nie mam żadnych nawrotów choroby. Chwała Panu!

do góry

Otrzymałam nowe życie - Halina

      Kiedy dowiedziałam się, że muszę pójść na operację prosiłam wspólnotę o modlitwę. Na Mszy Świętej z modlitwą o uzdrowienie złożyłam intencje do koszyka z prośbą o szczęśliwy przebieg operacji. Prosiłam też wstawienników oraz ks. Piotra, aby pomodlili się nade mną. Pamiętam, jak ks. Piotr modlił się w mojej intencji i za lekarzy, którzy będą mnie operować. Tak zaopatrzona poszłam do szpitala.

       Rzeczywiście Pan wysłuchał tych modlitw i przywrócił mnie nie tylko do zdrowia, ale i do życia.

       Po operacji dowiedziałam się wszystkiego, co się wydarzyło. Kiedy przebudziłam się z narkozy czułam mocny ból w klatce piersiowej. Pytałam lekarza, co się stało, bo przecież nie klatkę piersiową miałam operowaną. Okazało się, że przez 1,5 min. nie żyłam. Byłam reanimowana i dzięki Bogu, ale też i sprawności lekarza zostałam ponownie przywrócona do życia.

       Kiedy po operacji dziękowałam lekarzowi, on odpowiedział - Bogu niech pani dziękuje, nie mnie. Pan był ze mną przez cały czas. Chwała Panu!

Nie mam już bólu nadgarstka

 5.11.2013

        Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Mama na imię Teresa. Chodzę na msze z modlitwą o uzdrowienie nie tylko tutaj w Skoczowie, ale także u nas w Cieszynie i w Bielsku. Kiedy byłam na mszy w Bielsku osoba ze wspólnoty miała poznanie, że Bóg teraz uzdrawia prawy nadgarstek z bólu.

        Na początku pomyślałam, że to może jestem ja, ale byłam dosyć ostrożna. Rzeczywiście po jakimś czasie Pan Bóg odjął mi ból nadgarstka. Ten ból był dosyć silny i chyba wynikał z charakteru pracy, jaką wykonywałam, z obciążenia.

        Po jakimś czasie była msza z modlitwą o uzdrowienie w Cieszynie u Franciszkanów i tam modliłam się także za pewną osobę, o uwolnienie jej życia od zła. Unosiłam wtedy prawą rękę (właśnie tą, która wcześniej mnie bolała) w górę i po tej mszy niestety ten ból jakby wrócił. Wiedziałam jednak, że to jest taka walka duchowa, żebym przestała wierzyć w moje uzdrowienie oraz w siłę działania Boga w życiu tamtej osoby. Dlatego w nocy, kiedy ten ból mnie budził i był już tak dotkliwy, że nie potrafiłam nawet ruszyć palcami ponownie podnosiłam rękę w górę i ogłaszałam zwycięstwo Jezusa nad złem w życiu tej osoby i nad moim bólem, nad moją chorobą. Rano obudziłam się i ból całkowicie zniknął i do tej pory już nie powrócił. Chwała Panu!

do góry

Cierpiałam na silne bóle głowy 

5.11.2013

       Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Przez lata cierpiałam na bardzo silne bóle głowy, bóle migrenowe. Pojawiały się one raz lub dwa razy w tygodniu i trwały dwa dni. Zwijałam się wtedy z bólu, chodziłam czasami na kolanach, nie potrafiłam iść do pracy. 

       W lipcu byłam na rekolekcjach z ks. Bashoborą. Oczywiście w trakcie tych rekolekcji znów miałam bardzo silny ból głowy. Ten ból narastał w miarę, jak zbliżała się Msza z modlitwą o uzdrowienie. W trakcie tej mszy byłam prawie nieświadoma, co dziej się wokół mnie, tylko usłyszałam słowa - jest tu osoba, która cierpi na bardzo silny ból głowy tzw. „złe czoło” i ta osoba jest uzdrowiona. Ja nawet nie myślałam, że to o mnie chodzi, tylko jak weszłam do autokaru, zasnęłam i po godzinie się obudziłam bez bólu głowy i jeszcze wtedy nie docierało to do mnie, że to jest uzdrowienie, ale nigdy wcześniej nie zdarzyło, żeby ból minął po godzinie, a nawet w tym samym dniu, to zawsze trwało dłużej.

       Po kilku dniach znów pojawił się lekki ból głowy, więc pomyślałam, że to jednak nie ja zostałam uzdrowiona, ale potem nie pojawił się cały miesiąc. Miałam tutaj przyjść na mszę, chciałam powiedzieć świadectwo, ale dwa dni przed mszą pojawił się bardzo silny ból. Wiedziałam, czułam, że coś jest nie tak, że widocznie chodzi o to, żebym tego świadectwa nie dała. Po prostu nie miałam na to siły.

       Kiedy znowu byłam tutaj na mszy bardzo się modliłam, żeby Bóg pokazał mi, że ja jestem uzdrowiona. Nie wiedziałam, czy mogę się tak modlić, ale tak się modliłam. Jak wróciłam do domu to zrozumiałam, że moje przypuszczenia były słuszne, że chodziło o to, żebym nie miała siły dać świadectwa.

       Później miałam spory stres, trafiłam z dzieckiem do szpitala. Dwa tygodnie w szpitalu bólu nie było mimo bardzo silnych stresów. Miesiąc minął, bólu nie było, więc teraz wiem, że jestem uzdrowiona i chwała Panu!

do góry

Pan pokazał mi diagnozę - Ewa

 grudzień 2013

        Mam na imię Ewa i dzisiaj chciałam Panu szczególnie podziękować za diagnozę, którą otrzymałam od Niego. Mianowicie miesiąc temu moją córkę zaatakowały ostre bóle. Trafiła więc do szpitala. Tam powiedziano, że nie mogą znaleźć przyczyny tego bólu i z niczym wróciła do domu. Powiedziałam więc: „Panie Jezu pokaż mi proszę, na co moja córka jest chora”. Z tą myślą przyszłam na Mszę świętą. Wcześniej jeszcze powierzyłam córkę kilku osobom, aby się za nią modlili. 

        W momencie, kiedy weszłam do Kościoła, jeszcze przed rozpoczęciem Mszy, podeszła do mnie pewna osoba i powiedziała mi: „Twojej córce może być to i to”. Od razu pomyślałam sobie, że jest to trafna diagnoza. Zapisałam moją córkę do właściwego lekarza specjalisty i diagnoza się potwierdziła. Zaraz wdrożono właściwe leczenie. Córka czuje się nie tylko znacznie lepiej, ale ma jeszcze przypływ energii życiowej. Chwała Panu!

do góry

 

 

 

Liturgia dnia

Polecamy

Licznik odwiedzin

Odsłon artykułów:
308231

Odwiedzający

Odwiedza nas 1 gość oraz 0 użytkowników.

Datki na ubogich

Prowadzimy też działalność charytatywną. Nasze środki finansowe są bardzo ograniczone, dlatego ogromną pomocą, dającą możliwość wspomożenia większej ilości potrzebujących, będzie każde wasze wsparcie. Serdecznie dziękujemy!

Podajemy konto, z którego pieniądze są przeznaczone na pomoc ubogim.

Rzymskokatolicka Parafia p.w. M. B. Różańcowej w Skoczowie
Akcja charytatywna
Bank Spółdzielczy Skoczów

19 8126 0007 0003 5129 2000 0020

Mapa

Kontakt

ul. Harcerska 12
43-430 Skoczów
Polska

E-mail: bogurodzica@ox.pl
Tel.: (33) 857 71 60