• Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie
  • Parafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w SkoczowieParafialna Wspólnota Modlitewno - Ewangelizacyjna św. Bogurodzicy w Skoczowie

Moc modlitwy wspólnotowej - Ewa

Zniknął guz na płucach - Teresa

Dziękuję za dar życia dla mojego syna - Kasia

Działanie Boga w życiu bliskiej mi osoby - Barbara

Błogosławieństwo dla mojej córki - Renia

Bóg nas ocalił - Wiola

W sakramentach jest uzdrowienie - Ola

Jezus uzdrowił mnie na mszy świętej

Wielka jest dobroć Boża - Jadwiga

 

Moc modlitwy wspólnotowej  - Ewa

lato 2014

     Tydzień temu bardzo prosiłam naszą wspólnotę o modlitwę za Asię. Jest to osoba 34 letnia, która z powodu polineuropatii poalkoholowej znalazła się w szpitalu z porażeniem rąk i nóg. Właśnie dla niej miałam zorganizować jakąś możliwą pomoc z ramienia naszego działu charytatywnego, ale jak zobaczyłam, w jakim stanie ona się znajduje, to zupełnie nie wiedziałam, co zrobić, ręce mi opadły. Ona w tak ciężkim stanie, zupełnie bez żadnej opieki, a ja nie posiadam takich możliwości, aby jej to wszystko zapewnić. Poprosiłam, więc wspólnotę o intensywną modlitwę.

     Wyobraźcie sobie, że w przeciągu krótkiego czasu można powiedzieć –  stał się cud. Ja praktycznie nic wielkiego nie musiałam robić, a wszystko się poukładało.

     Było tak: Zaczęłam się starać o przyjęcie Asi do różnych ośrodków leczących od uzależnień, ale nigdzie nie mogłam załatwić dla niej miejsca, bo wszędzie był długi okres oczekiwania. W końcu spróbowałam załatwić jej miejsce w Rybniku. Udało się, mogła zostać przyjęta, ale pod warunkiem, że jej stan fizyczny się poprawi, a ona ciągle miała to porażenie. Zaczęłam się denerwować, bo jak jest możliwość przyjęcia to trzeba szybko korzystać, ale to już był czas, kiedy wspólnota się modliła w intencji tej dziewczyny.

     Na drugi dzień okazało się, że Asi zaczęło się polepszać, ordynator powiedział, że zrobiła już 15 kroków. Mogłam, więc zapewnić jej to miejsce w Rybniku. Na dodatek okazało się, ze pracownik socjalny ze szpitala nawiązał ze mną kontakt i powiedział, że jest możliwość, aby ona nie wracała teraz do środowiska skoczowskiego, do swojego socjalnego mieszkania (tam miała wielkie pokusy, ponieważ przychodziło do niej wiele osób ze środowiska pijącego i nawet przestępczego chcąc koniecznie ją wciągnąć w najgorsze „bagno”), ale jest możliwość załatwienia jej miejsca u Albertynek w Krakowie, gdzie będzie miała naukę przygotowania, wdrożenia do życia. Dzisiaj też byłam u pani burmistrz Skoczowa, która powiedziała, że zabezpiecza jej mieszkanie, aby go nie utraciła.

     Wszędzie byłam bardzo mile przyjęta, znalazło się tyle osób do pomocy, ludzie otwierali drzwi i serca. Nadal będziemy się modlić o uwolnienie jej od alkoholizmu, żeby ona nigdy do tego nie wróciła. Chwała Panu! Ewa

do góry

Zniknął guz na płucach - Teresa

grudzień 2014

     Mam na imię Teresa, chciałam serdecznie podziękować panu Bogu i wszystkim osobom, które modliły się w mojej intencji. Pan wysłuchał moich i waszych próśb.

     Niedawno stwierdzono u mnie duży guz na płucach. Będąc w szpitalu bardzo się bałam i prosiłam Pana Boga, aby mnie uzdrowił i stał się cud! Guz, który był zdiagnozowany, rozpoznany zniknął. 

      Chwała Panu!

do góry

Dziękuję za dar życia dla mojego syna - Kasia

grudzień 2014

       Na imię mam Kasia, chciałam podziękować Panu Bogu za dar życia mojego syna.

       Otóż mój syn miał 15 lat, kiedy zaczął narzekać, że go boli kolano. Jeździliśmy do różnych lekarzy. W końcu trafiliśmy do pewnego lekarza, który stwierdził, że to nie kolano jest chore, ale że coś się dziej w głowie i skierował go natychmiast na badania.

       To był czwartek wieczorem, zastanawialiśmy się, czy mamy jechać w piątek, czy poczekać. W sobotę był ślub naszej córki.  Mówię - Panie, Ty zdecyduj co mamy robić. Pojechaliśmy do lekarza dopiero we wtorek. W poniedziałek był 15 sierpnia, było to święto. Także po tym ślubie, po tym przyjęciu weselnym pojechaliśmy na badania tomograficzne. Okazało się, że syn ma guza na pniu mózgu 5,5 cm. To był bardzo duży guz, pień mózgu ma 8 cm. Modliłam się: „Dziękuję Ci Panie, że dowiedzieliśmy się dzisiaj, a nie dzień przed weselem”. W środę rano wyjechaliśmy do szpitala, przewieźli nas karetką do Katowic na Ligotę, na onkologię i lekarz, który kierował nas na neurochirurgię mówił, że mogą nas tam nie przyjąć, bo guz jest taki duży, że może uciskać na ośrodek oddychania i syn w każdej chwili może umrzeć. Stan choroby był już zaawansowany.

       Ja prosiłam Boga, nie obwiniałam Go, dlaczego mnie to spotkało, ale mówię: „Panie Boże skoro to nas spotkało, to Ty przy nas bądź, Ty nas wspieraj, to Ty nas prowadź”. Pojechaliśmy do szpitala, przyjęli syna, zaraz porobiono wszystkie badania, podano sterydy i czekaliśmy. Poszliśmy do kaplicy i przez cały czas modliliśmy się, żeby Bóg nas nie opuścił, żeby nas przeprowadził przez to. Czekaliśmy na tę operację, lekarze musieli się przygotować, sprowadzali sprzęt z Niemiec, a syn zadawał pytania, rozmawiał z psychologiem, z lekarzem. Mnie pytał: „Mamusiu, czy ja doczekam osiemnastki? Nie potrafiłam mu na odpowiedzieć.

      - Mamusiu, czy ja będę chodził?

      - Synku, będzie wszystko dobrze - Nacierałam mu czoło wodą święconą przywiezioną z Lourdes i się modliłam: „Panie nie opuść nas”.

      Zbliżał się dzień operacji. Przez cały czas trwałam na modlitwie: „Panie, Ty mi go dałeś, Ty mi go możesz odebrać, bo on przecież do Ciebie należy. To już jest Twoja wola, jeśli go weźmiesz, to ja się z tym pogodzę, ale ja Cię tak bardzo proszę, jeżeli możesz to mi go oddaj”.

      To miała być bardzo długa operacja. Lekarz nie był w stanie nam powiedzieć, jak to długo będzie trwało, i mówi do nas tak: „Proszę państwa, proszę nie siedzieć w szpitalu, tylko iść do kościoła i się modlić, aby to Jezus prowadził moje ręce”. Kiedy ten lekarz, docent tak do nas powiedział, ja już wiedziałam, że on wyjdzie z tego, że nie jest sam, jak lekarz powiedział, że to Bóg poprowadzi jego ręce, wiedziałam, że się to uda.

      Przesiedzieliśmy cały dzień w tej katedrze, piękna katedra. Po Południu przyjechaliśmy do syna buzia, oczy, nie ten syn, ale ja się cieszyłam, że on jest i że on żyje. Całą noc czuwaliśmy przy nim, bo on był taki, jakby go nie było. Rano przyszedł lekarz i pytał się, jak on się czuje i żeby się poruszył. Mój syn wyciągnął tak palce i powiedział, że jest wszystko w porządku. Spytał: - mamo, czy był u mnie ksiądz. - Tak synku, był. Miał zaniki pamięci, dopytywał się, bo nie pamiętał, czy już przyjął komunię. Odpowiadałam, że tak, już był ksiądz, przyjąłeś Komunię.

      To był cud, czasem nie widzimy, że wokół nas dzieją się cuda, tego co Bóg czyni dla nas. Każdy dzień był lepszy, dziękowałam Panu Bogu za uratowanie syna, ale też za to cierpienie, bo przez to staliśmy się silniejsi, cierpiąc stawałam się silna.

      Mój syn jest pod stałą opieką lekarzy, ma pewien niedowład po prawej stronie ciała, ale jest, funkcjonuje, zdał maturę i dziękuję Panu Bogu za dar życia mojego syna, i za te małe cuda, które widzę każdego dnia i które On czyni dla nas i chcę Mu podziękować, że jest wsparciem, prawdziwym przyjacielem. Chwała Tobie Panie!

do góry

Działanie Boga w życiu bliskiej mi osoby - Barbara

grudzień 2014

       Chciałam się dzisiaj z wami podzielić tym, czego Pan Bóg dokonuje w życiu bliskiej mi osoby.

   Żona mojego kuzyna choruje od stycznia na bardzo złośliwą odmianę raka. Na świecie zdiagnozowany tylko (aż) 44 takie przypadki. W Polsce 4 osoby, w Europie 20, przy czym wszystkie te osoby już nie żyją.

      Asia jest po 9-ciu chemioterapiach, trzech seriach naświetlań i od ponad miesiąca jest w izolatce w klinice, gdzie przeszła przeszczep szpiku kostnego. Pani profesor powiedziała, że nie ma szans, jedynie cud Boży może się zdarzyć, żeby z tego wyszła. Przeszła pomyślnie przeszczep szpiku, choć ja nie przypuszczałam, że to wiąże się z takim cierpieniem, że ciało tak reaguje, naprawdę było ciężko. Było zagrożenie sepsą, 40 stopni gorączki, zapalenie pęcherza i mnóstwo innych rzeczy. Ale kiedy na początku choroby Asi modliłam się,  nie tylko ja bo i grupy zakonne i wy wiem, że się modlicie i niesamowicie dużo osób, Pan zapewniał nas w słowie – proście, tylko wierzcie, miejcie wiarę, a otrzymacie. My podparci tymi słowami, cały czas prosimy i uwielbiamy Boga.

      Asia wprawdzie nie jest jeszcze całkiem zdrowa, ale jutro wychodzi z kliniki do domu. Jest to czas na pewno bardzo trudny, ponieważ nie może złapać żadnej infekcji. Lekarze przewidują za trzy miesiące kolejny przeszczep.

    Muszę wam powiedzieć, że Asia przeszła wielkie nawrócenie. Sama powiedziała, że 15 lat zamiast chodzić do kościoła biegała do pracy i chce wam powiedzieć, że ona niesamowicie wierzy, wierzy w cud i chciałaby być świadectwem dla innych i bardzo, bardzo dziękuje Bogu za to wszystko co w niej czyni, bo to jest wręcz niezwykłe. Nadal proszę was o modlitwę za nią i za jej całą rodzinę. Chwała Panu.

do góry

Błogosławieństwo dla mojej córki - Renia

kwiecień 2015

     Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

     Pod koniec ubiegłego roku modliłam się tutaj za moją córkę, która była w stanie błogosławionym, ale jej ciąża stała się zagrożoną. Wiem, że modliło się też parę osób z naszej wspólnoty, którym dziękuję za tę modlitwę.

     Tak więc we wrześniu pojawiły się komplikacje, trudności z donoszeniem tego dziecka. W listopadzie lekarze orzekli, że powinna leżeć, albo w domu, albo w szpitalu. W grudniu Pan Bóg przyszedł z odpowiedzią na nasze modlitwy. Dowiedzieliśmy się, że w Pogórzu ma być wizytacja biskupa i że biskup ma błogosławić matki oczekujące potomstwa.

     Pojechaliśmy tam specjalnie razem z córką, ażeby otrzymała to błogosławieństwo. Okazało się, że to błogosławieństwo miało taką moc, że ona nie tylko donosiła dziecko, ale też w ogóle nie musiała leżeć. Dwudziestego marca urodziła dziecko i nie leżała ani w grudniu, ani w styczniu, ani w lutym, ani w marcu. Normalnie funkcjonowała i spełniała swoje codzienne obowiązki. Chwała Panu! Renia

Bóg nas ocalił - Wiola

czerwiec 2015

     Mam na imię Wiola. W sobotę, jak wracałam ze Skoczowa do Cieszyna stało się coś dziwnego, samochód, którym jechaliśmy stracił panowanie, bo jedno koło z tyłu się zerwało, a drugie, też tylne nie miało powietrza. Samochód zupełnie stracił panowanie i nie wiedziałam, czy uderzymy w prawą stronę barierki, czy w lewą. Wydawało mi się, że zginiemy wszyscy ja, mój mąż i syn. Wtedy zaczęłam wołać: Panie Jezu ratuj nas, Jezu ratuj nas. Ten samochód tak się odbił przodem, obróciło nas o 180° i tak po ludzku tył samochodu miał uderzyć i Emanuel (nasz syn), który siedział z tyłu, mógł zginąć, my może też, ale jakaś siła zatrzymała samochód. No i żyjemy. Jestem przekonana, że gdyby Jezus nas nie uratował bylibyśmy bez szans. Samochód obecnie jest oddany na złom, ale my jesteśmy zdrowi. Chwała Panu! 

do góry

W sakramentach jest uzdrowienie - Ola

lipiec 2015

      Ja chciałam podziękować Panu Bogu za łaskę sakramentu pokuty. Ukończyłam w 2012 r. kurs „Nowe Życie z Bogiem”. Był to wspaniały czas dla mnie i dla mojej rodziny. Jednak cały czas w głębi serca odczuwałam jakieś takie zgrzytanie między tym co było wcześniej w moim życiu, a tym co jest teraz i co Pan Jezus mi pokazuje.

     W marcu tego roku odbyłam długą spowiedź z tych moich wszystkich wcześniejszych grzechów, wcześniejszych przeżyć i naprawdę odczułam uwolnienie od tego wszystkiego, co było za mną. Teraz wiem, że mogę iść dalej z Panem Bogiem do przodu Chwała Panu! Ola

do góry

Jezus uzdrowił mnie na Mszy świętej

sierpień 2015

     Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Ja powiem krótko. Na Mszy w kościele u Franciszkanów w Górkach Wielkich po prostu zostałam uzdrowiona. Rano nie mogłam wstać z łóżka, byłam mocno przeziębiona, miałam bardzo zaatakowane drogi oddechowe i duży kłopot z oddychaniem. Ale leżąc w łóżku mówiłam sobie – muszę jechać na tą mszę świętą. Mąż mówi:

         – Może nie jedź, bo jesteś chora.

         – Ale ja bardzo pragnę jechać na tą msze.

     Pojechałam i modliłam się w duchu do Pana Jezusa o łaski, o uzdrowienie. Po jakimś czasie jednak niedobrze mi się zrobiło i byłabym zemdlała, ale właśnie w tym momencie poczułam, że Jezus mnie uzdrowił. Wstałam i nie odczuwałam żadnych bólów, żadnych dolegliwości. To był taki namacalny dowód. Chwała Panu!

Wielka jest dobroć Boża - Jadwiga

listopad 2015

     Mam na imię Jadwiga. Mam 37-letnią bratanicę, która miała raka podudzia już z przerzutami. Choroba była zaawansowana. Bratanica mieszka w Legnicy i tam miała być operowana, ale po leczeniu chemią okazało się, że niesamowitym trafem znalazła się w Warszawie. Profesor przeczytał w Internecie o jej przypadku i mimo iż były sprzeciwy, przyjął ją i dziewczyna miała w kwietniu operację, a potem kolejną chemię. Przed operacją bratanica ważyła 40 kg przy wzroście 162 cm.

     Tutaj modliła się cała wspólnota, ja dawałam na msze i czekałam na wszystkie wyniki.

     W tej chwili moja bratanica nie ma nogi, ale doszła do siebie, waży tyle ile powinna, nie ma żadnych przerzutów. Bardzo ważne jest jeszcze to, że my w rodzinie bardzo się zjednoczyliśmy. Dotąd nasze relacje były tak trochę luźne, a teraz cała rodzina bardzo się zjednoczyła przy tym nieszczęściu. Brat i bratowa byli bardzo daleko od Boga, w tej chwili ogromnie się ucieszyłam, że jak byłam u nich na wszystkich świętych zobaczyłam w pokojach krzyż i Matę Boską. Modlą się, powrócili do Pana Boga, to jest wielki dla mnie cud. Chwała Panu.

do góry

 

Liturgia dnia

Polecamy

Licznik odwiedzin

Odsłon artykułów:
334954

Odwiedzający

Odwiedza nas 57 gości oraz 0 użytkowników.

Datki na ubogich

Prowadzimy też działalność charytatywną. Nasze środki finansowe są bardzo ograniczone, dlatego ogromną pomocą, dającą możliwość wspomożenia większej ilości potrzebujących, będzie każde wasze wsparcie. Serdecznie dziękujemy!

Podajemy konto, z którego pieniądze są przeznaczone na pomoc ubogim.

Rzymskokatolicka Parafia p.w. M. B. Różańcowej w Skoczowie
Akcja charytatywna
Bank Spółdzielczy Skoczów

19 8126 0007 0003 5129 2000 0020

Mapa

Kontakt

ul. Harcerska 12
43-430 Skoczów
Polska

E-mail: bogurodzica@ox.pl
Tel.: (33) 857 71 60